Zioła na salony!
Z roku na rok coraz chętniej sięgamy po zioła – od tych w lekach czy kosmetykach po składniki potraw. Pamiętam moją babcię z czasów, gdy bywałam u niej jako dziecko, i nieopisane zapachy, cudowności darów natury – rumianku, lipy, lawendy, rozmarynu, lubczyku, bazylii, mniszku, pokrzywy. Przygotowane z nich mikstury zawsze nam świetnie służyły.
Ostatnio postanowiłam zadbać o moją twarz, wykorzystując podobne zasoby natury – w krakowskiej ArtClinique przetestowałam bio-peeling Neodermy, wytworzony na bazie ziół z ekologicznych plantacji na słonecznym Cyprze. Esencja ta zawiera aż 102 czyste ziołowe składniki: miętę pieprzową, nagietek, melisę, algi i wiele innych. Znam tę klinikę – jest ulokowana w mojej dzielnicy – na Kazimierzu. Nie korzystałam nigdy z jej usług, a okazuje się, że oferuje pełen pakiet usług, od medycyny estetycznej, chirurgii plastycznej, szerokiego wachlarza konsultacji lekarskich po profesjonalne zabiegi nowoczesnej kosmetologii. Oddałam się w ręce pani kosmetolog Marty Machaczki. Pani Marta wprowadziła mnie w szczegóły zabiegu: opowiedziała o działaniu, przeciwwskazaniach oraz udzieliła mi wyraźnej instrukcji postępowania po zabiegu.
Krok pierwszy: demakijaż
Krok drugi: królowa zabiegu, czyli maska ziołowa, a po niej piling mechaniczny. Zamknęłam oczy i poczułam ciepło słońca, zapach przypraw, nutę mięty… Aż nagle wróciłam do rzeczywistości, bo zapiekło. To algi z dodatkiem mięty pieprzowej, które – jak się później dowiedziałam – doprowadziły do celowego uszkodzenia naskórka, aby wszystkie pozostałe cuda natury wniknęły głęboko i zmusiły moją skórę do wysiłku. To było jak nakłuwanie malutkimi igiełkami. Przez ok. 15 min maska pozostała na mojej twarzy, aby wniknęła do głębszych warstw skóry.
Krok trzeci: zmycie eliksiru bazowego i nałożenie maski kojącej. O, wyraźna ulga!
Dostałam również zestaw specjalnych kosmetyków Neodermy do pielęgnacji domowej z bardzo wyraźną instrukcją ich aplikowania. Kosmetyki mają działanie przeciwzapalne oraz przyspieszają proces leczenia skóry. Następnego dnia usłyszałam od moich koleżanek w pracy, że wyglądam pięknie, najwyraźniej uruchomił się już efekt liftingujący – skóra była mocno napięta. Dopiero później przez ok. 5 dni odbywał się proces złuszczania naskórka. Nie czułam się komfortowo w tych dniach – pod moim makijażem można było dostrzec płatki złuszczającego się naskórka, a twarz była mocno zaczerwieniona. Na szczęście po tygodniu moja twarz wróciła do formy.
Od zabiegu minęły już ponad dwa tygodnie. Moja skóra jest dogłębnie oczyszczona, rozjaśniona, rozświetlona, wzmocniona i odmłodzona. To pewne wieści – wprost od moich kochanych koleżanek:). Czuję się świetnie i polecam odkryte przez mnie dary od natury!
Barbara Fijał
Dodaj komentarz