Kaprys czy nie kaprys? Testujemy fibrynę bogatopłytkową!

„Ależ ze mnie zwariowana stara baba! Zamiast sobie usiąść na „czterech literach”, to ja dalej się pacykuję, farbuję i kupuję ciuchy! To nie dość, że pycha to jeszcze głupota” – Tak zwykła mawiać najbardziej elegancka, znana mi osobiście, bliska mi osiemdziesięciolatka. Kiedyś głośno protestowałam, teraz spokojnie czekam aż ona się wygada, zreflektuje i sama dopowie, że przecież dzięki temu czuje, że żyje. Bo przecież to, jak się czujemy jest najważniejsze

Przebieg zabiegu / fot. redakcja

Przebieg zabiegu / fot. redakcja

Choć łatwiej zauważa się wady u kogoś, niż u siebie, to muszę przyznać, że w gruncie rzeczy jest ze mną podobnie jak z wyżej wspomnianą starszą panią. Pomimo, że od zawsze staram się pielęgnować swoją urodę, często robię to z poczuciem, że zabiegi są męczące, nudne, niepotrzebne, zbyt kosztowne, nieskuteczne bla, bla bla… Później się opamiętuję i przypominam sobie, że dbam o siebie, żeby czuć, że żyje. Oprócz różnych uprzedzeń jakie pewnie każda z nas ma, zabiegi wybieram z coraz większą uwagą. Mam takie, których się boję i omijam szerokim łukiem, takie w które nie wierzę, ale mam i takie, które bardzo lubię i oceniam jako skuteczne.
Od pewnego czasu moim „numerem jeden” jest Fibryna bogatopłytkowa. Z olbrzymimi oczekiwaniami pobiegłam do nowiutkiej, pachnącej świeżością kliniki ESME, przetestować ten właśnie zabieg. Twórczynią tego miejsca jest lek. med. Lidia Majewska. Nie dość, że doświadczona lekarka medycyny estetycznej, to jeszcze szkoleniowiec i wykładowca kierunku Medycyna estetyczna.
Fibryna bogatopłytkowa to innowacyjny zabieg autologiczny wykorzystujący naturalne substacje pozyskane z krwi pacjenta. Zaczyna się od dokładnego wywiadu oraz znieczulenia, bo może trochę boleć i mogą zostać niewielkie siniaczki. W moim przypadku sytuacja nieco się skomplikowała, jako że zapomniałam o tym, o czym zapomnieć idąc na ten zabieg nie wolno, czyli o odpowiednim nawodnieniu. Nie bez problemów udało mi się pobrać dwie ampułki krwi, które następnie zostały odwirowane a wyizolowana fibryna, zawierająca komórki macierzyste, krwinki oraz płytki krwi była gotowa do podania. Na tym etapie zabiegu przydała się wyjątkowa sprawność pani doktor bo zdarza się, że przygotowany preparat zanim zostanie wstrzyknięty zdąży sie wytrącić. Moja fibryna w stanie idealnym została podana w najbardziej potrzebujące interwencji, okolice oczu, brózd nosowych oraz ust. Dodatkowo, zabieg został uzupełniony o mezoterapię igłową. Dr Majewska podała preparat dość głęboko dzięki temu odżywiona, odmłodzona i pobudzona do regeneracji została nie tylko warstwa naskórkowa ale również głębsze partie skóry.
Dla mnie najbardziej istotny, oprócz skuteczności oczywiście, jest fakt, że fibryna jest preparatem absolutnie naturalnym”; nie stanowi dla mnie żadnego zagrożenia. Moja twarz wygląda zdecydowanie lepiej- ja to widzę i czuje w dotyku. No i czuje się lepiej. Z niecierpliwością czekam na kolejny zabieg bo, w pielęgnacji ( i nie tylko ) najważniejsza jest systematyczność.

 

RSP

KOMENTARZE

DODAJ KOMENTARZ

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>