TESTUJEMY KARBOKSYTERAPIĘ – NA PÓŁMETKU (część 2)

Od półtora miesiąca testuję karboksyterapię w Instytucie Piękna Bielenda w Krakowie. Zabieg ma na celu likwidację cellulitu na udach i pośladkach oraz tkanki tłuszczowej na brzuchu. Dla wzmocnienia efektu połączony jest z drenażem limfatycznym.

cellulit karboksyterapia zabiegi bielenda

Cellulit to zmora większości z nas / fot. Fotolia

O tym, jaka jest istota karboksyterapii oraz o wrażeniach po pierwszym zabiegu pisałam w „Mieście Kobiet” i tutaj w portalu BeautyTest (http://beautytest.pl/testujemy-karboksyterpie/). Umówiłam się w Bielendzie na serię 10 zabiegów. Dlaczego tyle? Stosuje się też serię krótszą, pięć zabiegów (mniej w ogóle nie ma sensu), ale dopiero przy dziesięciu można w pełni zachwycać się rezultatem. Cellulit zaczyna się od zaburzeń krążenia, a karboksyterapia rozszerza naczynka krwionośne, prowadzi do lepszego dotlenienia komórek, a nawet do tworzenia się nowych naczynek, a przez to poprawia metabolizm komórek. Jednak, aby to się zadziało potrzeba trochę czasu. Na zabiegi chodzę co 7-10 dni, to optymalna częstotliwość. Właśnie jestem na półmetku, mam za sobą piąty zabieg.

Co z tym bólem?

Napisałam w pierwszym artykule, że nie bolało, a przynajmniej nie na tyle, by mnie zniechęcić. O co w ogóle chodzi z tym bólem? Otóż są dwa istotne momenty zabiegu. Pierwszy to wkłucie igły w skórę. Czasem w ogóle tego nie czuję, a czasem czuję, ale trwa to tak krótko, że nie stanowi żadnego problemu. Mniej komfortowy jest etap drugi – rozchodzenie się gazu pod skórą. To bardzo dziwne uczucie. Gaz stopniowo rozpycha się i drąży kanały przepływu pod skórą. Nie nazwałabym jednak tego bólem tylko nieprzyjemnością, raz ciut większą, raz mniejszą. Z jakiegoś powodu najmniej przyjemny był zabieg drugi, za to każdy kolejny mija mi szybciej i bardziej komfortowo. Podobno należę do grupy pacjentek, które bardzo dobrze znoszą zabieg. Grzecznie leżę, nie spinam się, nie skupiam na kolejnych wkłuciach, tylko… oddycham świadomie i wyprowadzam oddechem z ciała to, co nie jest dla niego przyjemne. Są jednak pacjentki, które mocno odczuwają ból, a nawet takie, u których zabieg trwa dłużej, gdyż trzeba robić przerwy w trakcie „nadymania” skóry gazem i pomiędzy wkłuciami. Nie wiem, jaki jest wasz próg bólu. Dla mnie pod tym względem zabieg nie stanowi absolutnie żadnego problemu.

karboksyterapia bielenda wyszczuplanie cellulit

Fotorelacja z zabiegu / fot. redakcja

Jak efekty?

Zacznijmy od tego, że mój stan wyjściowy to był cellulit 2 stopnia, czyli już widoczny, ale niezbyt duży. Nie rzucał się bardzo w oczy i raczej na co dzień nie spędzał mi snu z powiek. Paradoksalnie bardziej zaczęłam go dostrzegać po rozpoczęciu zabiegów, wtedy dopiero bowiem zaczęłam mu się dokładniej przyglądać i odkrywać, że jednak jest i że jest go sporo.

Kiedy w tej chwili (rano, światło dzienne) patrzę na swoje uda po 5 zabiegach, nie widzę w ogóle cellulitu. Jest widoczny dopiero po mocnym ściśnięciu skóry na wewnętrznej części ud. Nie jestem w stanie jednak dokonać w pełni obiektywnej oceny o ile go ubyło, bo niestety nie sfotografowałam się na początku, przed pierwszym zabiegiem. Co ważne należałoby robić zdjęcia porównawcze dokładnie w takim samym świetle. Światło jest istotne. Jak chcecie zobaczyć prawdę w wersji wyostrzonej, to rozbierzcie się w sklepowej przymierzalni. Śwatło pada tam z góry i pokaże każdą nierówność skóry, ale nie przywiązujcie się do tego obrazu, w normalnym świetle ciało tak źle nie wygląda.

W rozmowach z panią Katarzyną, kosmetolożką z Bielendy, która wykonuje mi zabiegi, uzmysławiam sobie, jak w ogóle trudna jest obiektywna ocena skuteczności zabiegów w sytuacji, gdy nie da się ich wyizolować z normalnego życia, w którym jest bardzo dużo czynników mogących albo osłabić lub wzmocnić efekt zabiegów. W przypadku cellulitu ważne jest np. to ile pijemy kawy, czy dostarczamy organizmowi wystarczająco dużo wody, jak się odżywiamy, ile się ruszamy, jakie leki przyjmujemy (np. tabletki antykoncepcyjne). Ja kawy piję za dużo, wody za mało, jem co prawda świadomie, ale bardziej w teorii niż w praktyce, i biegam 2-3 razy w tygodniu (aczkolwiek ostatnio miałam dwutygodniową przerwę). No cóż, niewiele zrobiłam, aby wzmocnić efekt zabiegów, więc tym bardziej się cieszę, że są widoczne rezultaty.

 

Przede mną dwutygodniowy urlop, a potem kolejne 5 zabiegów. We wrześniu napiszę o wrażeniach po całej serii.

Aneta Pondo

KOMENTARZE

  1. Ela pisze:

    Ja należę do tych, co piszczą przy zabiegu.

DODAJ KOMENTARZ

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>